środa, 5 listopada 2014

Sycylia, Castelvetrano, specjały z doliny Belice i Garibaldi

30 października, ostatni dzień w Palermo leniwy absolutnie. Pogoda zmienia się na gorszą, jeszcze niedawno świeciło słońce i widać było błękit morza a teraz wszystko zaczyna przechodzić w granat. Grzmi, jak u nas latem.
Ale i tak ciepło. Od kilku dni temperatura oscyluje wokół 20 st.C, co w porównaniu z polskimi przymrozkami wypada bardzo dobrze. Ale to nie to co rok temu, kiedy 30 października było 30 st. C. Wyjątkowo ciepło, bo zazwyczaj jest tak jak teraz.
W ciągu dwóch tygodni tylko jeden dzień spędziłyśmy poza Palermo. Pojechałyśmy do Castelvetrano, niedaleko Mazara del Vallo. Po drodze pokrążyłyśmy w dolinie Belice w poszukiwaniu dobrej oliwy i wina. Oliwa, z  oliwek odmiany Nocellara del Belice, uchodzi za jedną z najlepszych na Sycylii. W zasadzie bardziej ceniona jest tylko ta z Monti Iblei w okolicach Ragusy.
W Santa Ninfa trafiłyśmy na wytwórnię, w której było to co chciałyśmy kupić. Pyszna oliwa. Delikatna w smaku.
Dolina Belice została w 1968 r zniszczona silnym trzęsieniem ziemi. Oglądałam kilka miast po tym trzęsieniu - Poggioreale, Santa Margherita di Belice i Gibellina.

Santa Margherita di Belice
Gibellina przestała w zasadzie istnieć. Na jej miejscu jest betonowa replika zarysu miasta na stoku wzgórza. Przejmujące wrażenie.

Tu była Gibellina
Nowa Gibellina została wybudowana kilkanaście kilometrów dalej. To chyba jedyne włoskie miasto bez starówki. Jest tam bardzo oryginalny kościół.

Nowa Gibellina
I jest też dobra Cantina - Orestiadi, gdzie dokonałyśmy sporych zakupów tuż przed południową przerwą. Jak powiedział sprzedawca, kiedy wyjaśniło się, że język którym się porozumiewamy to polski a nie rosyjski, Orestiadi sprzedaje wina do Polski, do delikatesów Alma. Oczywiście zaraz sprawdziłam po ile wina te są sprzedawane w Almie. Jakieś 2,5 raza drożej niż w Gibbelinie. Więc tym bardziej zakupy można uznać za udane. Na dodatek zostałyśmy zaprowadzone do piwnic pełnych beczek z dojrzewającym winem.






Wytwórnia serów w Cammarata
Ser którego smak pamiętam do dziś kupiłam kilka lat temu jadąc boczną drogą w Bazylikacie. Przy szosie pasły się piękne krowy a przy wjeździe do gospodarstwa stała tabliczka, że tu sprzedaje się sery. Wstąpiłyśmy więc. Powitała nas starsza kobieta w zagnojonych gumowcach, właśnie coś robiła w oborze, raczej przy oborniku niż przy mleku. Ale zaraz nas zaprowadziła do pomieszczenia, w którym powstawały sery. Nasz Sanepid na pewno powiesiłby na drzwiach wielką kłódkę. Ale dobrze że tam Sanepid nie zagląda, sery których spróbowałyśmy były niesamowicie pyszne. Jadłyśmy potem po kawałeczku, żeby tej przyjemności starczyło na jak najdłużej. Zawsze jeżdżę z porządną samochodową lodówką, więc przysmakom nie grozi zepsucie.
Wracajmy jednak na Sycylię. Do Castelvetrano.
Chciałyśmy kupić pane di Castelvetrano, pyszny ciemny chleb, tutejszą specjalność. Niestety, minęło południe, więc wszystkie piekarnie były zamknięte. W czasie sjesty tylko bary są czynne i niektóre większe sklepy, na których widać napis - orario continuato. Trzeba czekać do 16.00 - 16.30, żeby żaluzje podjechały w górę. Pochodziłyśmy więc po starej części miasta.
 

Teatro Selinus w Castelvetrano
 W drodze powrotnej przejechałyśmy w pobliżu świątyni w Segeście, ale już było za późno na zwiedzanie. Jednak bardziej żałuję, że nie było czasu, aby pojechać do pobliskiego Ossario di Pianto Romano. Wysoki obelisk (33 m) z białego kamienia postawiony pod koniec XIX w na szczycie wzgórza jest widoczny z daleka.

Ossario di Pianto Romano
Upamiętnia on garibaldczyków, jak również ich przeciwników z armii Królestwa Obojga Sycylii, poległych w bitwie pod niedalekim Calatafimi. Zwycięstwo "czerwonych koszul" (tak zwano garibaldczyków) i sycylijskich ochotników w maju 1860 r  nad wojskami Bourbonów zapoczątkowało proces zjednoczenia Italii. Dlatego ossario jest dla Włochów miejscem symbolicznym. Mówi się, że każdy Włoch powinien tam choć raz w życiu pojechać. 
Następny raz będę na Sycylii na przełomie maja i czerwca przyszłego roku. Mam nadzieję, że uda mi się wtedy zobaczyć Pianto Romano. I przeczytać na opartej na 4 kolumnach kamiennej steli,  stojącej na końcu cyprysowej Viale della Rimembranza, słynne słowa Garibaldiego powiedziane do generała Nino Bixio, który radził aby się wycofać - "Qui si fa l'Italia o si muore", co można przetłumaczyć jako - Tu się tworzy Italię, albo się umiera.
Niespełna rok po bitwie pod Calatafimi nastąpiło proklamowanie Zjednoczonego Królestwa Włoch pod władzą Wiktora Emanuela II.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz